Dziesięć po szóstej - dzwoni telefon. Słońce jeszcze nie
wstało. Wiedziałem, że to nie budzik. Już wtedy zdawałem sobie
sprawę, że zaspałem - nie nastawiłem budzika.
Dzwonił Krystian z
pytaniem: "Gdzie jesteś", czekając w umówionym miejscu.
Szybko zerwałem się z łóżka, ubrałem, chwyciłem za aparat i
pojechałem. Chwilę później witałem się z kolegą, żeby
przesiąść się do jego auta i razem podążyć za miasto w celu
obserwowania budzącej się z zimy przyrody.
Jako miejsce obserwacji wybraliśmy pole rzepaku. Naszą uwagę
przyciągnęło stado łabędzi. Próbując je podejść,
zauważyliśmy niewielką grupkę saren. Nasze obiektywy skupiły się
więc na nich. Skradając się jak najbliżej kopytnych, mogliśmy
uwiecznić jeszcze żurawie, dzikie gęsi, a nawet zająca, którego
spłoszyła nasza obecność. Sarny szybko zauważyły, że coś się
kroi, lecz zachowywały się bardzo spokojnie - oprócz jednej. Pewna
sarna bez przerwy szczekałą w naszą stronę, niepokojąc się
sytuacją. Postanowiliśmy więcej ich nie stresować i powoli się
oddaliliśmy.
W czasie gdy wycofywaliśmy się na inne stanowisko, przeleciał
nad nami orzeł, który skierował się w stronę stada łabędzi,
zmuszając je do wzbicia się w powietrze. To polowanie zakończyło
się fiaskiem.
Obeszliśmy pole dookoła i rozłożyliśmy się na jego skraju.
Z pozycji leżącej sprwialiśmy wrażenie mniejszych, przez co
zwierzęta czuły się pewniej. Po drodze widzieliśmy pełno tropów
saren i dzików. Wiedzieliśmy więc, że jest to miejsce ich stałego
bytowania i coś ciekawego może się wydarzyć. Nie myliliśmy się.
Po chwili fotografowania oddalonych saren i dzików, w odległości
ok. 30-40m od nas, z lasu wyskoczył koziołek. Chwilę przestaną,
zszokowany nie mniej niż my, przyglądając się nam dokładnie. Po
chwili powoli zaczął się poruszać i ku naszemu zdziwieniu - jeść
liście rzepaku. Nie uciekł, nie uznał nas za zagrożenie. Mogliśmy
więc fotografować go do woli. Nie przejmowały go nawet nasze
rozmowy. Zanurzał nos w liściach i czasami zerkał w naszą stronę.
Po jakimś czasie, naprzeciw wyszła sarna. Zwierzęta minęły się
obojętnie, po czym sarna zniknęła w lesie. Chwilę później z
tego samego lasku wyskoczył młody koziołek, który w podskokach
skierował się w stronę tego, który niedawno wyskoczył nieopodal
nas. Zaraz za nim wyszła i sarna. Oba zwierzęta popędziły w
stronę pierwszego, jakby przepędzając go ze swojego terytorium.
Chwilę jeszcze poleżeliśmy, czekając na kolejne ciekawe
wydarzenia, ale poranek powoli mijał i trzeba było wracać do domu.
Niezbyt często mam okazję oglądać tak dokładnie sceny
sztuki, jaką odgrywa przyroda. Tego dnia mogłem się poczuć jak po
drugiej stronie kamery programu przyrodniczego. Tę wycieczkę
odbyłem razem z kolegą z pracy - Krystianem Papskim -zawodowym
fotografem. Zachęcam do śledzenia twórczości Krystiana:
Jak zwykle cudowne zdjęcia. Podglądanie przyrody to świetne hobby.
OdpowiedzUsuń