Grudzień trwa. Zima subtelnie daje o sobie znać. Lekki mróz powija trawy. Ziemia jednak jest na tyle miękka, że zwierzęta bez problemu odbijają w niej swoją obecność. Do rezerwatu prowadzi piaskowa droga, przebiegająca przez płaską polanę, oddzielającą dwa mokradła. Przez całą długość ścieżki można zauważyć tropy jeleni, przechodzących w poprzek drogi. Tak, jakby wielkie stado, na rozpiętości połowy kilometra, pokonywało tę drogę. W jednym miejscu ślady zwierząt zgęstniały. Leżą odbite pod różnymi kątami, w różnej głębokości. Widać obok nich podłużne ślady zrobione jakby patykiem. To miejsce walki. Dwóch rogaczy w tym miejscu udowadniało swoją siłę.
Na końcu drogi widać budynki. Jest to osada Bolków, w której mieści się Ośrodek Dydaktyczno-Muzealny. Z tego miejsca do celu prowadzi czarny szlak turystyczny.
Nieopodal, na środku polany, można zauważyć mocno wyblakłą tabliczkę. Widnieje na niej nazwa jeziora "Bolkowiskie". Faktycznie, w zagajniku za tabliczką przebija się blask wody. Gdy podeszliśmy bliżej, zza drzew wyłonił się drewniany taras, z którego można podziwiać zamarzniętą taflę jeziora i snujące się po niej łabędzie.
Kontynuując wycieczkę, podziwiamy krajobraz, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Teren jest płaski. Na polanach stoją pojedyncze drzewa. Z krzewów dochodzą wrzaski ptaków. Choć niewiele z nich udaje się nam zauważyć, to nie mamy wątpliwości co do ich obecności. Jednym z mieszkańców, który popisuje się przed nami swoimi akrobatycznymi zdolnościami jest błotniak - ptak drapieżny z rodziny jastrzębiowatych, w locie przypominający jaskółkę.
W końcu zza gęstwin dostrzegamy drewnianą wieżę. Dochodząc bliżej, widzimy murowany łuk z trzema wiatami, przygotowanymi do rozpalenia ogniska. W okolicy swoją obecność mocno zaznaczają bobry.
Do wieży prowadzi ścieżka wzdłuż kanału. Sama konstrukcja sprawia wrażanie nieco niestabilnej i nie do końca bezpieczniej. Drewno jest wypłowiałe i niezakonserwowane, a belki trzeszczą przy najmniejszym ruchu. Otuchy jednak dodaje myśl, że na wieżę wchodzą całe wycieczki szkolne i skoro ktoś dopuścił obiekt do takiego celu, to nic nie powinno się stać. Na górze stroi luneta, przez którą można podziwiać zwierzęta, jezioro i jego otoczenie.
Wśród zarośli rozbrzmiewają najróżniejsze dźwięki. Jezioro Świdwie i jego rozlewiska zamieszkuje ptactwo o różnorodności unikalnej na skalę europejską.
W trakcie powrotu na chwilę przystaliśmy, omawiając sprawy życia codziennego, gdy za plecami rozległ się dźwięk przecinania powietrza wielkimi skrzydłami. Pierwsza myśl - myszołów. Naszym oczom ukazał się jednak piękny, kolorowy samiec bażanta. Zdumieni obserwowaliśmy, jak szybuje w stronę jeziora. Odwróciliśmy się z powrotem w kierunku powrotu, gdy sytuacja powtórzyła się, a za kogutem pofrunęła jego mniej barwna kurka.
Wracając już samochodem w stronę Szczecina, kilkukrotnie zatrzymywaliśmy się obserwować czatujące myszołowy, które przysiadły wypatrując swoich ofiar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz